Bartłomiej Paradowski

Na wyjazd w ramach programu Erasmus+ zdecydowałem się jeszcze na pierwszym roku studiów licencjackich. Dowiedziałem się o nim na organizowanym przez uczelnię spotkaniu informacyjnym i od razu powziąłem kroki w celu realizacji wymiany. Chęć wyjazdu, spróbowania czegoś nowego, studiów za granicą była we mnie bardzo silna więc od początku podchodziłem do wszystkiego z optymizmem. W Piotrkowie, gdzie studiuję Zarządzanie, koordynatorka zapoznała nas ze szczegółami wymiany studenckiej. Pod uwagę brałem dwa kraje: Niemcy i Włochy. Niemcy, ponieważ w przeszłości tam pracowałem i lepiej znałem język, a Włochy, ponieważ ten kraj wydawał mi się nieco bardziej egzotyczny. Wybór padł na Włochy.

Od początku naszymi działaniami w sprawie załatwiania formalności sprawnie kierowali koordynatorzy. Wszystko przebiegło bardzo sprawnie, zatem pozostało tylko odliczać dni do wyjazdu.

Do Włoch wyruszyliśmy w trzyosobowym gronie, wszyscy z jednej uczelni. Na miejsce dotarliśmy oczywiście samolotem, a z lotniska do oddalonego o osiemdziesiąt kilometrów Viterbo pociągiem. Z dworca mieliśmy już niedaleko do akademika, w którym mieliśmy zapewnione zakwaterowanie. Pokoje w akademiku były skrajnie różne, od ładnych i przytulnych do zaniedbanych i wyraźnie wymagających remontu. Wszystko zatem zależało od szczęścia. Polecam ten rodzaj zakwaterowania tym studentom, którzy w podróż wybierają się sami, w większym gronie warto rozejrzeć się za czymś innym. Zapewnione są także kuchnie, choć duże i przestronne, to jedna przypada na około sto osób, choć nie wszyscy z nich korzystają, bowiem studenci mogą liczyć na obiady w cenie trzech euro za posiłek.

Nasze trzyosobowe grono szybko skurczyło się do dwóch osób. Wspominam o tym, ponieważ nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że tęsknota za bliskimi może się okazać bardzo silna i może zmusić nas do szybkiego powrotu. Radzę pamiętać o tym wszystkim decydującym się na wyjazd.

W ramach studiów za granicą byliśmy zobowiązani do realizacji czterech przedmiotów na semestr. Niestety na kierunku Zarządzanie wszystkie przedmioty były prowadzone w języku włoskim. Egzaminy natomiast mogliśmy zdawać w języku angielskim, jednakże należy pamiętać, że nic nie jest usystematyzowane i wszystko należy uzgadniać osobiście z wykładowcą prowadzącym zajęcia. Dodatkowo dla studentów z programu Erasmus+ jest dostępny kurs języka włoskiego, który co prawda nie jest obowiązkowy, ale z pewnością warto w nim uczestniczyć. Zaliczenia przedmiotów odbywały się zarówno w formie pisemnej jak i ustnej. Jako, że wykłady odbywały się w języku włoskim przygotowywaliśmy się do nich z dostarczonych przez wykładowców materiałów w języku angielskim. Należy pamiętać jednak, że jest to wyłącznie dobra wola wykładowcy, ponieważ niestety bywały przypadki, że nie udawało się dojść do porozumienia.

Jako, że na studiach we Włoszech spędziłem cały rok akademicki muszę oddzielić pierwszy semestr od drugiego, bowiem w świetle zaistniałych wydarzeń odbywały się one w skrajnie różnych warunkach.

W pierwszym semestrze mieszkałem w akademiku, o którym wspomniałem już we wstępie. Na plus jest na pewno to, że w okolicy jest kilka dużych sklepów należących do sieci marketów, co niewątpliwie jest ważne, ponieważ możemy zrobić w nich tanie zakupy. Gdyby lokalizacja miejsca zamieszkania nie była tak dogodna pod tym względem, pozbawieni samochodu zmuszeni bylibyśmy do robienia zakupów w małych osiedlowych sklepach, w których, jako że Włochy nie należą do tanich europejskich krajów, ceny są bardzo wysokie.

W pierwszym semestrze uczestniczyłem również w wielu jednodniowych wycieczkach, organizowanych w weekendy. Najczęściej wyruszaliśmy miejskimi środkami transportu do okolicznych miasteczek, gdzie odwiedzaliśmy muzea, parki, fabrykę oliwy. Organizowane były także dni sportu oraz piesze wycieczki. Wszystko było inicjatywą lokalnej organizacji non-profit ASES Viterbo. Organizowane były także dłuższe, całodzienne wycieczki, na przykład do Asyżu bądź kilkudniowe do Pizy, Rzymu, Neapolu, Wenecji. Te ostatnie były dla większości studentów zbyt drogie, więc niestety, w konsekwencji zbyt małej ilości chętnych osób nie odbywały się wcale. Wielu studentów natomiast często decydowało się na podróżowanie po Włoszech na własną rękę. Jednakże koszty takich wycieczek nie były znacznie tańsze i nie mogły się równać ze zorganizowanym wyjazdem. Co więcej coraz bardziej zwiększało się zagrożenie związane z korona wirusem.

Drugi semestr we Włoszech upłynął nam pod coraz to bardziej zacieśniającymi się obostrzeniami związanymi z sytuacją epidemiologiczną w kraju. Co do Włoch to w owym kraju wyjątkowo leniwie podejmowano działania mające na celu walkę z rozprzestrzeniającym się wirusem, co prawda dzięki temu mogliśmy cieszyć się swobodą do połowy marca, niestety później następowały coraz to bardziej restrykcyjne ograniczenia, szczególnie uciążliwe dla nas, studentów Erasmusa.

W drugim semestrze mieszkaliśmy w wynajmowanym prywatnie mieszkaniu, co wiązało się oczywiście ze znacznie lepszymi warunkami, ale też wyższymi kosztami. We włoskim Viterbo prywatnie studenci znajdą zakwaterowanie w cenie od dwustu do dwustu pięćdziesięciu euro miesięcznie plus rachunki. Trzeba wziąć pod uwagę kaucję, którą należy wnieść na początku. Należy zdawać sobie sprawę z tych cen gdyż ilość miejsc w akademiku jest ograniczona, a chętnych bardzo wielu.

Jak już wspomniałem, restrykcje wprowadzone przez rząd włoski były bardzo uciążliwe, ale uzasadnione. Mniej więcej od połowy marca do końca kwietnia obowiązywał nas całkowity zakaz opuszczania miejsca zamieszkania, z wyjątkiem wyjścia po zakupy i to do najbliższego sklepu. Za nieprzestrzeganie ograniczeń groziły wysokie mandaty. W maju złagodzono restrykcje odnośnie wyjść, możliwe były wyjścia w celu rekreacji do pięciuset metrów od miejsca zamieszkania. W czerwcu możliwe było już podróżowanie po regionie.

Co do studiów przez Internet to myślę, że dla włoskich uczelni były one ogromnym wyzwaniem. O ile w pierwszym semestrze można było wszystko załatwić osobiście, to w drugim kontakt mailowy był dla studentów i wykładowców narzędziem mocno ograniczającym. Choć do dyspozycji była platforma edukacyjna moodle, to istotne jest jednak, jak są sobie w stanie wszyscy z nią poradzić. Osobiście nie znalazłem tam nic dla siebie i przygotowuję się do egzaminów, które wciąż mam przed sobą, z materiałów, które otrzymałem drogą mailową.

Najbardziej przykry jest jednak fakt, że nie udało się nam nic zwiedzić w drugim semestrze, ale za to nie można obwiniać nikogo. Trudno jest mi ocenić jak uczelnie poradziły sobie w stanie epidemii, bowiem wszyscy z nas stanęli w obliczu takich okoliczności pierwszy raz. Myślę, że najlepszym stwierdzeniem podsumowującym mój wyjazd do Włoch w ramach programu Erasmus+ będzie to, że go nie żałuję i zdecydowałbym się na niego ponownie. Powodem takiej opinii jest to, że oprócz zabawy, doznań, miłych chwil, cenię sobie doświadczenie. Teraz na pewno wiem dużo więcej i poradziłbym sobie dużo lepiej w różnych trudnych życiowych sytuacjach, co niewątpliwie jest zasługą uczestnictwa w programie Erasmus+.

Odwiedź nas na Facebooku

Skip to content