Kacper Dziedzic
Od początku studiów czułem potrzebę wyjechania na wymianę studencką. Pewne obawy i wątpliwości stopowały mnie, natomiast po powrocie do Polski uważam, że wiele z nich żyło w mojej głowie, a czas Erasmusa uważam za bardzo wzbogacające mnie doświadczenie.
Spośród uniwersytetów, które były dostępne, wybrałem Uniwersytet w Weronie. Moje myśli przed wyjazdem koncentrowały się głównie wokół krajów, w których w trakcie zimy jest zdecydowanie więcej słońca, a społeczeństwo statystycznie obciążone mniejszym stresem. Dużym atutem dla mnie była możliwość nauki języka włoskiego oraz odwiedzenia fantastycznych miejsc na terenie Włoch. Wybór okazał się być strzałem w dziesiątkę. Bardzo ceniłem sobie poziom i styl nauczania na uniwersytecie w Weronie. Co więcej, miasto Romeo i Julii jest urzekające oraz posiada wyjątkowy klimat – piękne, wąskie uliczki, meandrująca rzeka Adyga dookoła starówki, ciekawe miejsca historyczne oraz dużo studenckiego życia.
Podczas rekrutacji na Uniwersytet w Weronie istnieje możliwość złożenia wniosku o miejsce w akademiku. Moja prośba została pozytywnie rozpatrzona i mieszkałem w kamienicy z typowymi włoskimi okiennicami. Bardzo dobrze oceniam wyposażenie akademika, zarówno do codziennego życia, jak i ofertę dodatkową tj. wypożyczenie roweru czy dostęp do siłowni. Moi współlokatorzy również byli studentami programu Erasmus+, co stanowiło dodatkową korzyść w postaci poszerzania wiedzy o świecie na temat funkcjonowania różnych państw oraz ich kultury, jak również obligowało mnie do używania na co dzień języka angielskiego.
Po wypiciu cappuccino oraz zjedzeniu włoskiego cornetto, ruszałem na zajęcia kliniczne. W szpitalu prowadzący komunikowali się ze mną w języku angielskim, ale czasami studenci tłumaczyli mi istotne kwestie, jeśli prowadzący nie znał angielskiego. Czułem się równoprawnym studentem, mimo mojej słabej znajomości języka włoskiego. Wykłady odbywały się po południu, więc wcześniej mogłem zjeść obiad w akademiku lub na stołówce studenckiej, gdzie ceny były przystępne dla studenta. Jedna z bibliotek studenckich była otwarta do 23:00, więc pomiędzy zajęciami klinicznymi i wykładami było sporo możliwości na samodzielną naukę. Natomiast w weekendy z torbą na plecach i biletem na pociąg zwiedzałem interesujące miejsca. Wyjazd łączył aspekty życia, które są dla mnie istotne: nauka + podróżowanie + poznawanie nowych ludzi.
Korzyści:
– szlifowanie umiejętności miękkich: cały wyjazd obfitował w pozytywne sytuacje, natomiast zdarzały się też mniej przyjazne chwile. Za każde doświadczenie jestem wdzięczny, bo pozwalały mi one doskonalić swoje umiejętności adaptacyjne, sztukę rozwiązywania problemów i umiejętność prowadzenia dialogu z drugim człowiekiem
– przyjaźnie: bez dwóch zdań z wyjazdu wróciłem bogatszy o nowych przyjaciół. Każdy z nich ma swoją niezwykłą historię, z której mogłem czerpać inspirację i motywację dla wybranych aspektach mojego życia.
– znajomość języków: oprócz języka angielskiego oraz języka włoskiego, nauczyłem się kilka słów po czesku, turecku czy po portugalsku. Dodatkowo uwierzyłem w swoje umiejętności językowe w komunikowaniu się po angielsku w codziennych sytuacjach, jak również w sprawach administracyjnych czy na poziomie specjalistycznym w dziedzinie medycyny.
– podróże: Włochy zwiedziłem wzdłuż i wszerz. Sieć komunikacyjna jest dobrze zorganizowana (pomijając częste strajki), co umożliwiło mi z dużą łatwością dotrzeć do interesujących mnie miejsc. W głowie ciągle wspominam wyjazdy i fantastyczne widoki, które mogłem zobaczyć.
– samoświadomość oraz pewność siebie: zilustruję to przykładem. Przed wyjazdem uważałem możliwość odbywania stażu za granicą jako coś nieosiągalnego. Po wyjeździe już wiem, że wcale nie jest to prawdą. Zawsze warto aplikować, gdyż na rynku pracy nie liczą się tylko umiejętności twarde, ale również te miękkie, które mogłem rozwinąć w trakcie wymiany studenckiej.
O tym pamiętaj studencie:
– We Włoszech nie ma zniżek studenckich na pociąg, jak również na autobus, niemniej jednak wyjeżdżając na Erasmusa można zakupić kartę ESN, dzięki której otrzymasz szereg zniżek na komunikację publiczną (np. Flixbus), jak również na loty (u przewoźnika Ryanair).
A na koniec: never say never. Przed wyjazdem, jak również w trakcie, miałem kilka kłopotliwych sytuacji, natomiast zwykle wychodziłem z nich obronną ręką, a to dlatego, że jeśli jedno rozwiązanie nie zadziałało, to szukałem następnego. Życzę każdemu, aby odważył się aplikować o wymianę studencką oraz otworzył się na czekające go doświadczenia.