Martyna Wyka – studentka ekonomii
Sprawozdanie z pobytu na Uniwersytecie w Kassel (NIEMCY) – semestr zimowy 2011/2012
Wyjazd w ramach Programu LLP-Erasmus był dla mnie do tej pory najlepszą decyzją jaką miałam okazję podjąć w życiu. Przyznam szczerze, sam pomysł wyjazdu nie był moją inicjatywą, a kolegi ze studiów, także tegorocznego Erasmusa w Kassel. Pobyt w Niemczech poprzedzała długa męcząca, ale niezmiernie ciekawa droga.
Dużym plusem było to, że jechaliśmy podczas dnia, a więc mieliśmy szansę podziwiać mijane miejscowości i jeszcze raz tak na poważnie pożegnać się z Polskimi widokami, do których tak każdy przywyknął. Sam wyjazd był dla nas wielką niewiadomą, nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać, czy spodoba nam się za granicą czy podołamy językowo i psychicznie, pobyt tak daleko od domu, rodziny czy nawet znajomych jest dużym krokiem na przód w życiu każdego człowieka. Na terenie Niemiec byliśmy dnia 1.10.2011. Od samego początku pogoda dopisywała, a już na samym wstępie spotkaliśmy się z przychylnością i przyjaźnią zamieszkującej tutaj nacji. Nie ma co kryć, iż istnieje wiele stereotypów o Niemczech, i zamieszkujących tutaj Niemcach czy Niemkach. Po pokonaniu papierkowej roboty związanej z zakwaterowaniem, mięliśmy czas na odpoczynek i rzucenie okiem na, od tej pory nasze miasto Kassel.
Kassel jako miejscowość jest bardzo ładnym i niezmiernie przytulnym miejscem, pełno zieleni, dobre usytuowanie sprawia, że wszędzie jest blisko i nie traci się wiele czasu na dojazdy. Bardzo dużym argumentem przemawiającym za jest tutejsza komunikacja miejska. Dobre połączenia, praktycznie nieistniejące opóźnienia w rozkładach jazdy, a jeśli się już taka sytuacja natrafi mieszkańcy i oczekujący goście są o tym jak najszybciej informowani. Rzucającą się w oczy różnicą jest nastawienie ludzi do innych. Można to ukazać na przykładzie sprzedawczyni pracującej w przykładowo wybranym supermarkecie, najczęściej uczęszczanym przez tutejszych mieszkańców jest ALDI. Mimo kolejek, dużych dziennych odwiedzin kasjerki na kasach są miłe, pomocne i mają w sobie coś co przyciąga wzrok, a mianowicie dobre i przyjacielskie nastawienie do klienta. Po przyjeździe do Kassel mieliśmy kilka dni na dokonanie dalszej papierkowej roboty oraz czas dla siebie, gdyż dopiero dnia 11.10 mieliśmy spotkania na uczelni. Na samym początku odwiedziliśmy tutejszy ratusz w celu zameldowania, i tu kolejny raz przekonaliśmy się jak mili i przyjaźni są Niemcy. Pomnik Herkulesa. Tak niesamowity widok, wielkość i potęga tego zabytku ukazuje moim zdaniem niezwykle wysoki poziom rozwoju terenu Niemiec. Ale to nie jedyne miejsce, które może człowieka zachwycić. Tutejsza Oranżeria jest miejscem, które najchętniej poleciłabym na spacer zarówno dla singli jak i dla par. Most nad tutejszą rzeką odgrywa także bardzo duże znaczenie. Wiele pięknych i urokliwych miejsc na terenie Kassel przyczyniło się do ogólnej oceny tego miasta okiem studenta.
Odbiegając od przyjemności chciałabym zwrócić uwagę na tutejszy Campus, piękne miejsce o jakże historycznie symbolicznym znaczeniu. Sam wygląd Campusu jest nie do opisania, to trzeba przeżyć. Kadra uczelniana, jak w poprzednich przypadkach podkreślałam, także należy do ludzi niezwykle przyjaźnie nastawionych przede wszystkim do obcokrajowców. Największą sympatią i niezwykle dobrym kontaktem charakteryzuje się tutaj profesor Hellstern. Jest on osobą pełną dobrego nastawienia i optymizmu, na którą zawsze można liczyć, że wysłucha i wspomoże dobrym słowem. Drugą osobą zasługującą tutaj na medal za bardzo dobry stosunek do studentów zagranicznych jest Pani Sabine Ernst. Niezmiernie miła i pomocna kobieta, którą za swoje zachowanie i podejście najchętniej nazwałabym swoją „ciotunią”. Kobieta o złotym sercu naprawdę. Po samym przyjeździe musieliśmy się uporać z LA, w naszym przypadku doszło do wielu zmian w ramach wybranych przedmiotów. Nie było jednak na tej drodze żadnych problemów, mieliśmy praktycznie miesiąc na wybór przedmiotów, które będą spełniały nasze potrzeby materiałowe. Dużym plusem w tutejszym systemie nauczania jest możliwość samodzielnego wybierania i ukierunkowywania drogi, w której chcielibyśmy podążać. Samodzielny wybór nie zmusza nas do nauki przedmiotów, które tak naprawdę często są niepotrzebnymi elementami i utrudniają studenckie życie. W czasie pobytu było wiele możliwości wycieczek, jednak ze względu na ograniczone możliwości materialne musieliśmy się w tej kwestii ograniczać, w przeciwieństwie do naszych zagranicznych znajomych, np. z Włoch czy Hiszpanii. Poziom życia nieporównywalny, całkiem inne spojrzenie na życie nie było przeszkodą w wyśmienitym porozumiewaniu się. Już na samym początku Erasmusi zostali podzieleni na grupy i przydzieleni do tzw. Tutorów, którzy byli naszymi „aniołami”. Mogliśmy się do nich zwrócić w każdej sprawie, a do tego wszystkiego dbali o nasze życie towarzyskie. Bardzo znanym miejscem dla Erasmusów, są tutejsze środy w klubie K19. Jest to mały przykampusowy klub, który od samego początku zyskał moją sympatię. Ale życie Erasmusa to nie tylko imprezy. Erasmusi nie mają żadnej taryfy ulgowej, są tak samo oceniani jak inni uczestnicy poszczególnych kursów, ale to akurat nie uważam za minus. Problemy językowe? Na początku strach przed używaniem obcego języka na co dzień, ale z biegiem czasu było coraz lepiej. W czasie pobytu miałam szansę poprawić zarówno język niemiecki jak i angielski ze względu na prowadzone tutaj zajęcia. I to uważam za największy plus tego wyjazdu. Oczywiści szansa poznania innych ludzi pochodzących z całkiem nieraz odległych krajów jest przeze mnie niezwykle ceniona. W czasie pobytu w Kassel mieszkałam w akademiku na Wolfhagerstrasse 10. Jest to akademik typowo internacjonalny. Sama zamieszkiwałam III piętro razem z Hiszpanem, Włoszką, Meksykaninem i Turczynką. Niezwykłe doświadczenie. Wycieczki, imprezy, mieszkańcy, ludzie, sesja, nauka i tutejszy system nauczania to wszystko przyczyniło się do pozytywnej oceny mojego pobytu w Kassel.