Patryk Zieliński
Patryk Zieliński
student administracji
ŻYLINA, SŁOWACJA
Zacznę od tego, że przygodę z Erasmusem wspominam i sądzę, że zawsze będę wspominał z ogromnym sentymentem i zdecydowanie polecam skorzystanie z tego programu każdemu studentowi.Pierwszym plusem było to, że oprócz mnie była jeszcze jedna osoba z mojej uczelni, przez co czułem się pewniej i bardziej komfortowo.
Pierwszego dnia, po dotarciu na miejsce przywitał nas nasz buddy, który był członkiem organizacji studenckiej zajmującej się studentami z programu Erasmus. Oprócz niego przy recepcji byli także inni studenci z Polski, którzy również odbywali studia w ramach tego samego programu. Zaoferowali nam swoją pomoc przy zakwaterowaniu
w akademiku oraz zapoznali nas z osobami tam pracującymi. Co prawda często początki bywają trudne, jednak dzięki naszym nowym przyjaciołom nie odczuliśmy tego prawie wcale.
Zakwaterowani byliśmy w 2-3 osobowych pokojach. Na każde dwa pokoje przypadała jedna toaleta oraz lodówka. Oprócz tego na każdym piętrze była ogólnodostępna kuchnia oraz łazienka z prysznicami. Miesięczna cena zakwaterowania nie była wysoka, bo było to zaledwie 70 euro oraz opłaty za prąd, które wynosiły 2-4 euro. Hliny położone były ok. 25 minut drogi od budynków uniwersytetu gdzie mieliśmy zajęcia, jeśli ktoś wolał dojeżdżać autobusem, podróż trwała zaledwie ok. 7 minut. Sam uniwersytet wyglądał nowocześnie i atrakcyjnie, zarówno wewnątrz jak i z zewnątrz. W czasie „wycieczki” po obiekcie można było co jakiś czas natknąć się na stanowiska z komputerami, które miały dostęp do Internetu.
Kolejnym ważnym punktem na studenckiej mapie Żyliny były dwie stołówki, z których jedna znajdowała się przy naszych akademikach (Hliny), a druga nieopodal uniwersytetu. Ceny serwowanych posiłków były dostosowane do studenckiej kieszeni i za niecałe 2 euro można było kupić pełny obiad składający się z zupy oraz dania głównego, a do tego z nieograniczonej ilości chleba i napoju, bądź wody.
Podczas mojej półrocznej obecności na Uniwersytecie Żylińskim na programie Erasmus było około 60 zagranicznych studentów. Pochodzili oni m.in. z Chorwacji, Włoch, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Maroka, Brazylii, Finlandii, Czech, Niemiec, Rumunii, Turcji, Łotwy, Litwy, jak również i z Polski.
Na uczelni uczęszczałem na zajęcia z 6 przedmiotów w języku angielskim, które były prowadzone w różny sposób i wymagały różnych umiejętności. Prowadzący byli naprawdę mili i z życzliwością podchodzili do studentów z wymiany, jednak podczas zdawania egzaminów trzeba było być dobrze przygotowanym z wcześniej ustalonego materiału. Zaliczenie przedmiotu nie stanowiło żadnego problemu, jednak na lepsze oceny trzeba było się przyłożyć do rzetelnej nauki. Wykładowcy sprawnie komunikowali się w języku angielskim, a dzięki mieszkaniu i przebywaniu w otoczeniu Słowaków, po kilkunastu dniach komunikacja w języku słowackim nie stanowiła większego problemu.
W Żylinie działała także organizacja studencka, której zadaniem była opieka nad zagranicznymi studentami, nosiła ona nazwę European Student Network. Członkowie organizacji pomagali nam w załatwianiu najpotrzebniejszych spraw, animowali czas, a także organizowali wycieczki po okolicy, dzięki czemu mogliśmy lepiej poznać Słowację, a także jeszcze lepiej zintegrować się z grupą Erasmusów.
Każdy dzień podczas wymiany był inny i zapewniał niezapomniane wspomnienia. Mimo, że na program wyjechałem już na ostatnim semestrze swoich studiów, czas spędzony w Żylinie uważam za świetne doświadczenie, które na zawsze pozostanie w mojej pamięci, a kontakty z ludźmi tam poznanymi trwają cały czas i jestem przekonany, że zostanie tak na zawsze.