MAGDALENA ENGIEL
Kiedy dowiedziałam się o możliwości wyjazdu na studia w ramach programu Erasmus+, pomyślałam „dlaczego nie?”. Postawiłam na Włochy.
Dokładnie 23. września, razem z koleżanką, wylądowałyśmy na lotnisku Rzym Ciampino. Następnie busem dojechałyśmy na największą stację w Rzymie – Roma Termini. Stamtąd złapałyśmy pociąg do Viterbo. Nie bardzo wiedziałyśmy, w którą stronę mamy iść do akademika. Nie znałyśmy też włoskiego. Naszą rozmowę usłyszała para Włochów i na nasze szczęście szli w tamtym kierunku. Po dotarciu na miejsce i dopełnieniu wszelkich formalności w recepcji mogłyśmy udać się do swoich pokojów i odpocząć po niełatwej podróży.
Pierwsze dni nie należały do łatwych. Nie znałyśmy praktycznie nikogo. Wszystko było dla nas nowe, obce. Za to pogoda była piękna! Słonecznie i bardzo ciepło. Wraz z nadejściem października rozpoczęły się zajęcia na uczelni. Okazało się, że muszę zmienić niemalże cały Learning Agreement. Jednakże wszystko poszło szybko i sprawnie. Zaczęłyśmy też poznawać innych ludzi z Erasmusa i nie tylko.
Miałam również możliwość uczęszczania na kurs języka włoskiego, który zakończyłam certyfikatem. Na podstawie wstępnego testu zostaliśmy przydzieleni do grup. Jednak zajęcia te zaczęły się pod koniec miesiąca, kiedy to większość z nas przebrnęła już przez najtrudniejsze momenty w związku z brakiem znajomości tego języka.
Osoby z Erasmus Student Network organizowali dla nas, studentów, linguistic tandem. Spotkania odbywały się co tydzień. Była to wspaniała okazja do spotkań z ludźmi, rozmów, a także nauki innych języków. Był też czas na wspólne wyjścia, podróże. Na pierwszą taką zorganizowaną wycieczkę pojechaliśmy do Asyżu i Perugi. Później wybraliśmy się nad jezioro Vico. Zwiedziliśmy też wspólnie Orvieto, a nawet Weronę, Padwę i Wenecję! Poza tym podróżowaliśmy też dużo we własnym zakresie. Zobaczyliśmy dużo pobliskich miasteczek tj. Bagnoregio, Bolsena, Tarquinia i wiele innych. Wśród tych większych miast, niewspomnianych wcześniej, znalazły się też m.in. Florencja, Piza, Monte Cassino i obowiązkowo Rzym, który w sumie odwiedziliśmy kilka razy. Prawie zawsze towarzyszyła nam piękna, słoneczna pogoda… i jakaś ciekawa przygoda po drodze. Czy można chcieć czegoś więcej? 😉
Samo Viterbo to również piękne miejsce. Po przekroczeniu murów, wchodzimy na Stare Miasto. Mnóstwo uliczek, śliczne place z fontannami. Piazza della Rocca był częstym miejscem spotkań. Spędzaliśmy też tam trochę czasu, siadając przy fontannie i wygrzewając się w promieniach słońca. L’Antica Latteria stała się naszą ulubioną lodziarnią. Wtedy stwierdziłam, że we Włoszech mają najlepsze lody na świecie!
W godzinach od 13. do 16. trudno było cokolwiek załatwić, gdyż większość sklepów była nieczynna z powodu włoskiej siesty. Z czasem i do tego udało nam się przywyknąć i nie stanowiło to dla nas większego problemu.
Czas spędzony na Erasmusie był fantastyczny. Co prawda, minął dość szybko. Chciałam zostać na kolejny semestr, lecz niestety nie udało mi się dobrać przedmiotów – nie wszystkie odbywały się po angielsku, a ja nie znałam włoskiego na tyle dobrze, żeby móc mieć wykłady i egzaminy w tym języku. Mimo wszystko, dla mnie był to na pewno czas, gdzie mogłam podszkolić język, nabrać doświadczenia, nauczyć się odpowiedzialności. Najlepszą pamiątką są zdjęcia, których mam mnóstwo, wspomnienia, wszelkie ciekawe przygody. Poza tym wiele nowych znajomości i przyjaźni, które trwają nadal.
Jak mogę podsumować Erasmusa? Odpowiedź jest prosta. NAJLEPSZY OKRES W MOIM ŻYCIU!!! Absolutnie nie żałuję tego, że zdecydowałam się na ten wyjazd. Zapamiętam go do końca życia.
I co? Jeszcze się zastanawiacie, czy warto wyjechać? Naprawdę nie ma nad czym. Po prostu wykorzystajcie swoją szansę i wyjedźcie. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że… na pewno nie pożałujecie tej decyzji. 😉