Martyna Senkowska
Lloret de Mar jest znanym hiszpańskim kurortem na wybrzeżu Costa Brava. Jest to cudowne, magiczne miejsce odcięte od reszty świata, gdzie wszelkie zmartwienia odchodzą na dalszy plan. Tak w końcu funkcjonuje cała hiszpańska kultura… najważniejszy jest uśmiech!
To był mój drugi wyjazd do Hiszpanii, jednak pierwszy z programu Erasmus+, w dodatku całkiem spontaniczny, bo poleciałam tam sama. Teraz patrząc na to z perspektywy czasu, myślę, że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Ten 3-miesięczny pobyt wzbogacił mnie o wyjątkowe doświadczenie.
Moja praktyka polegała na pracy jako kelner w H-Top Hotels Royal Beach, byłam odpowiedzialna za obsługę gości na restauracji. Szybko przekonałam się, że każdy odgrywa w tym systemie znaczącą rolę. W sytuacjach kryzysowych, gdy jeden z nas nie wywiązał się ze swoich obowiązków, to wszystko wokół przestawało działać tak jak powinno. Praca zespołowa była tutaj na wysokim poziomie, gdzie często każdy z nas rozumiał się bez słów.
Miałam przyznane 2 dni wolnego w tygodniu, co w pełni wykorzystywałam na poznanie tutejszych perełek kulturowych. Po odkryciu tego, co miałam pod nosem (czyli samego miasta Lloret de Mar), zwiedziłam całe wybrzeże w Platja de Aro, wybrałam się także do Tossa de Mar, które skradło moje serce, tak jak w poprzednim roku Girona. Największym przeżyciem były wycieczki do Barcelony, która jednak nadal pozostanie dla mnie nie do końca odkryta.
Najważniejsze – poznałam naprawdę niesamowitych ludzi, z którymi przeżyłam wiele zwariowanych przygód! To właśnie takie momenty utrwaliły się najbardziej w mojej pamięci, tak więc najgorszy w tym wszystkim jest chyba jedynie ostatni dzień – dzień powrotu i świadomość, że trzeba będzie się rozstać z tymi ludźmi, którzy zostali naszą nową drugą rodziną. Pojawiają się mocne uściski, łzy i przewijająca się w głowie myśl o powrocie.